Niezwykłe spotkania z drzewem |
Z cyklu wypracowania uczniów, w tym artykule tekst Hani Tomiczek z kl. 7.
Niezwykłe spotkanie z drzewem Kilka dni temu spacerowałam po lesie. Niby wszystko było zwyczajne, ptaki śpiewały, liście delikatnie szumiały na wietrze, jednak coś wydawało się inne… Postanowiłam to zignorować i poszłam dalej. Mimo tego nie potrafiłam się pozbyć wrażenia, że ktoś mnie obserwuje… Ktoś niezwykły… Trochę przestraszona rozejrzałam się dookoła. Nic, tylko drzewa i krzaki, jak to w lesie. Powoli zaczęłam iść dalej. Serce waliło mi jak nigdy. W pewnym momencie usłyszałam trzask drewna i głębokie westchnienie. W mgnieniu oka obróciłam się i zobaczyłam przeciągające się drzewo. Ze strachu aż mnie wmurowało w ziemię. - Ahh… Witam szanowną panienkę – odezwało się drzewo zaspanym głosem. – Jam jest Unkas, miło mi poznać. - T-t-to mi się śni? – zapytałam, nie wiedząc, co się dzieje. Drzewo zaśmiało się, potrząsając wszystkimi gałęziami. - Nie, to nie sen. Tylko akurat trafiłaś na mój czas przebudzenia. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Nie rozumiesz? – upewnił się. – Hmm… Ten las tylko sprawia wrażenie zwyczajnego, tak naprawdę taki nie jest. Tutaj wszystko jest żywe, każde drzewo, każdy krzak. Obserwujemy wszystko, co się tu dzieje, jednak ruszać się i mówić możemy tylko w jeden dzień co sto lat. Ten moment jest w dniu naszych narodzin, w każdą setną rocznicę. Np. ja urodziłem się 500 lat temu. Teraz już rozumiesz? – spytał. - Taaa… Chyba tak… - odpowiedziała słabym głosem. - Spokojnie, wiem, że to dosyć trudne do zrozumienia. W zamyśleniu pokiwałam głową. - To przypadek, że akurat ja dzisiaj tędy szłam? Przecież to mógł być ktokolwiek… - zapytałam po chwili. - Nie wiem – przyznał Unkas – może tak, może nie, prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy. - Hmm… A jak to jest tak stać w miejscu, nie móc nic zrobić, tylko obserwować to wszystko? - To dosyć trudno wytłumaczyć… Chyba najciężej było, gdy widziałem, jak ludzie wyrzucają śmieci do lasu, i nic z tym nie mogłem zrobić. To okropne… Być może tylko mi się zdawało, ale miałam wrażenie, jakby przez las przebiegł pomruk, jakby pozostałe rośliny także się z tym zgadzały. - Rozumiem… - Och… Mój czas już się kończy… Zróbcie, proszę, coś z tym zaśmiecaniem natury… Żegnaj… - rzekł Unkas słabnącym głosem. - Nie! Nie odchodź! Unkasie! – zawołałam, ale drzewo już nie odpowiedziało. Znowu było tylko nieruchomym, zwyczajnym dębem. To zdarzenie było niezwykłe i magiczne, ale dowiedziałam się ważnej rzeczy: przyrodzie bardzo przeszkadzają nasze śmieci. Od tego czasu za każdym razem, gdy szłam do lasu, na łąkę czy nad jezioro, zawsze „słyszałam” niemą prośbę: „Nie śmiećcie, proszę…” |